wtorek, 28 grudnia 2010

podpisane słowa

wiem, że jestem okropnym współmałżonkiem,

i że nie nadaję się do współdziałania i współżycia z kimkolwiek chyba.

nie jestem człowiekiem łatwym w kooperacji.

ale ważnaś dla mnie Panienko, mimo że ja tego nie okazuję za często :)

dziękuję za spinki jeszcze raz :)))


wie, że jest moja :)

niedziela, 7 listopada 2010

zapach zimy.

Wczoraj po raz pierwszy poczułam zapach zimy...


a to dla Ciebie!

sobota, 30 października 2010

Zaległy

wiem wiem, miałem napisać i... napisałem 13 października, podczas podróży z domu do Szczecina. niestety nie mogłem opublikować wpisu, bo... nie było internetu w akademiku. nadrabiam zaległości. :

Siedzę w łaśnie w pociągu i nałożyłem na uszy słuchawki. Pierwszym folderem w muzyce mego telefonu jest folder ze ścieżką z Amelii. Słuchając przypomniało mi się wczorajsze krótkie i intensywne popołudnie. Kiedy to w zaledwie w 2-3(?) godziny musieliśmy sobie opowiedzieć to wszystko co się u nas wydarzyło. A było sporo do powiedzenia (a pozostało jeszcze więcej). Przypomniało mi się to co powiedziałaś w Ad Rem. „Wiedziałam, że to powiesz” i w sumie czułem Twoją radość z tego, że przyjechałem. Nie coś w stylu „fajnie, że jesteś” ale raczej „naprawdę się cieszę z twojego przyjazdu”. Dziękuję. I mam nadzieję, że moje 30’ spóźnienie nie zdenerwowało Cię tak jak mnie. Miałem tutaj napisać coś wczoraj, ale… Łucja pochłonęła cały mój czas, do tego stopnia, że pakowałem się w nocy i dzisiaj rano. Wiesz czego mi brakuje? Tego, że przyjeżdżam do Ciebie o 9 rano, siadam przy stole u Ciebie w kuchni, Ciocia coś krzyczy do Ciebie i jemy razem śniadanie. Później wyjmujesz ciacha (te kruche) z lodówki i mówisz tak kurtuazyjnie ‘Proszę’ mając na myśli ‘Masz’ ;) Później zaczynamy rozmawiać, żalić się i biadolić. Ja mówię, żebyśmy mówili ciszej, a Ty na to że Ciocia i tak jest głucha a mamy nie ma. Później patrzę n-ty raz na ścianę, patrzę co się zmieniło i czy nie zdarłaś przypadkiem zdjęć ze mną ;) Później wychodzimy gdzieś tam… a kiedy wracamy to jemy placki ziemniaczane- ja ze śmietaną i cukrem, Ty… niekoniecznie ;) Po tym oglądamy coś w komputerze, Ty narzekasz na to jak on się długo włącza. Koniecznie sprawdzasz Gg. Na koniec odprowadzasz mnie na stację i siedzimy jeszcze chwilę jak te sieroty na ławce uważając na srające gołębie. . . Ale to NIE już było, tylko to JESZCZE będzie i mam nadzieję, że już niedługo po moim powrocie na ląd :D

Kończę, bo może coś na mojego drugiego bloga napiszę. Zobaczymy…

Tymczasem Adios!

PS Posłuchaj tego.

poniedziałek, 13 września 2010

jeszcze wakacyjnie.

Dzisiaj ostani dzień moich wakacji...
kiedy byłam młodsza zazwyczaj imprezowałam w ten dzień, dzisiaj? siedzę w domu i nadziwić się nie mogę "jak ten czas szybko leci".

Znowu zatęskniłam za Tobą... założylam że nie mam swoich, ale w Twoich czuje się jakoś bliżej:) nie śmiej się! Lubie moment, kiedy zakładam:)
Patrzę właśnie na nasze zdjęcie wychylające się zza monitora... Kiedy dajesz mi buziaka przeprośnego za Twoją sklerozę, na pewnym czerwcowym koncercie:)

"razem bracia do lin"

najpierw pojawiła się piosenka, a teraz czas na tekst.

boję się, że będę zbyt malkontencić i odwlekam ten wpis tak długo jak to możliwe.

a dlaczego taki tytuł? wszystko przez tę szantę, której refren oddaje bardzo dużo.
wbrew pozorom.
bo na statku samemu można bardzo mało zdziałać. potrzeba współpracy.
bez niej można po prostu zginąć. i tak samo jest w życiu. trzeba współpracować.
z osobami, które kochamy, z koleżankami, kolegami, znajomymi...
tylko, czasami łatwo powiedzieć, a trudniej zrealizować.
(odnoszę wrażenie, że totalny chaos panuje w tym wpisie...)

Nie będę tutaj snuć jakiś dewagacji... Po prostu- TRZEBA WSPÓŁPRACOWAĆ.

straciłem myśl przewodnią. to chyba przez tę porę doby..

wiem jeszcze jedno, że moje życie jest na prawdę dobre, tylko ja coś pieprzę.
nie mogę na nie narzekać, bo to byłby grzech.
trzeba wziąć się za siebie. kubeł zimnej wody.

włączyła się opcja "chandra" także kładę się spać.

pozdrawiam Was!

niesłowny paweł.

PS Dobrze, że jesteś i że napisałaś na Gg. :)

czwartek, 2 września 2010

pomarańczowy dobry dzień:)

Dawno nie było takiego dnia, jak dzisiaj...
Ciągłe zabieganie, bardzo wczesna pobudka nagrodzona tak bardzo oczekiwanym i potrzebnym spotkaniem z Tobą, lekarz i dobre wiadomości, teatr...
To ostanie dało mi najwięcej "pałeru".

Tego właśnie mi brakowało ;)

no i jutro... Jamna:)

Wiesz co najbardziej lubię w spotkaniach organizacyjno-powakacyjnych? Zapał, plany, nadzieje i tą niesamowitą atmosferę. Dlatego chyba tak bardzo zawsze lubiłam zakupy do szkoły i wrzesień. Wakacje to dobry czas, aby nabrać dysnansu do tego co robimy, jak robimy, do życia, nawet do ludzi. To będzie dobry rok... bo z wieloma sprawami-ostatni. Ostani rok na wsizie, ostani w akademii, ostani w teatrze... Może ostani w Rzeszowie. Co przyniesie?

Życzę sobie, Tobie i wszytskim, abyśmy przed wakacjami mogli powiedzieć, że "to był dobry czas, maksymalnie wykorzystany". Abyśmy potrafili docenić wszytskie nasze sukcesy, porażki, błędy, pracę.

wtorek, 31 sierpnia 2010

sennie, że tak dream'owo

jutro rozpoczęcie roku szkolnego.
wszyscy studenci śmieją się z "dzieciaków" bo oni mają wolne do października
(no chyba, że ktoś coś sobie na wrzesień 'zostawił').
a ja pośmiać się mogę z nich 5 dni, bo sam zaczynam zajęcia 6 wrz.
Akademia Magii, ale w sumie to już jechać można.
nawet za akademikiem można zatęsknić, dziwne...

dobrze, że jutro się zobaczymy. najwyższy czas :)
może byśmy zjedli placków ziemniaczanych? ze śmietaną i cukrem :)
później obgadali wszystko i wszystkich ;) ale tak wiesz, tylko między sobą :)
obejrzymy Moulin Rouge? :)

ściskam,
maryniarz pp

poniedziałek, 9 sierpnia 2010

za oknem Kraków...

w krakowskim powietrzu zabrzmiał Bajor, który od razu skojarzył mi się z Tobą....
Ogólnie czas powrotów... Ty wróciłeś dzisiaj... ja jutro wracam na trasę... zanim to zrobię przystanek u biało czarnych...
siedzę przed w połowie białej "czasoprzestrzenią", z burzą myśli w głowie, której deszczem chciałabym Cię zmoczyć... za plecami zasypia miłość... ich miłość idealna.

spokojnej.

mm

czwartek, 29 lipca 2010

praktycznie... o tym i tamtym.

Jak Ty mnie znasz... a raczej moje upodobania-zwłaszcza turnałowe:)

Co do "lepszego korzystania z terażniejszości" miałam na myśli wykorzystywanie każdej, najbardziej szarej minuty, dokładnie to, co napisałeś, czyli cieszenie się każdą drobnostką. Nie sądzę aby wtedy było mniej żal, zostawiać... Wtedy będziemy przynajmniej mieli poczucie "sytości" a nie wrażenie zmarnowania, zatracenia czegoś.

Wczoraj zreklamowałam buty... Kiedy stare, uszkodzone i wychodzone zostały za ladą, poczułam(co może wydawać się śmieszne) hm... sama nie wiem jak to nazwać bo nie smutek ani nostalgię...
Ale zdałam sobie wtedy sprawę, że zbyt często przywiązujemy zbyt wielką wagę do rzeczy czy sytuacji a nawet miejsc, pomijając w tym wszytskim to, co najbardziej przemijające-człowieka.

Co do przemijania, jutro ostani dzień praktyk.
Pamiętam dopiero miałm opis na gg: praktycznie-dzień pierwszy...
Ten miesiąc tak szybko minął i tak wiele ze sobą przyniósł...
Zrozumiałam, że to zawód dla mnie, że każdego dnia mnie fascunuje i zaskakuje. Pozwala wejść w tak niesamowite relacje, budując je zaledwie kilka minut dziennie, by później... zachować je jedynie w pamięci ciesząc się zdrowiem pacjenta.
Mogłam się zachwycac niemalże każdego dnia swoim przyszłym zawodem także od drugiej strony. Przez ten miesiąc mnóstwo nauczyłam się od M. R. , któremu ejstem ogromnie wdzięczna za okazaną mi cierpliwość, życzliwość, sympatię, chcęć pomocy i dzielenia się ogromną wiedzą. M.R jest Fizjoterapeutą z powołania, jakich mało, który potrafi poświęcić swój prywatny, już pozagabinetowy czas na pomoc, porady i wskazówki dla pacjentów. Takich ludzi więcej!

Na koniec chcę życzyć sobie, Tobie-PP i wszytskim innym takiego pozytywnego zatracenia w swoich pasjach, zawodach, ale także relacjach, które nas otaczają.

a tu piosenka pozytywna, która kojarzy mi się z praktykami:)

środa, 28 lipca 2010

by nie iść "drogą co nigdzie nie prowadzi"

"[...] nie widzisz ziemi pod stopami,
w powietrzu lekko zawieszony,
skupiony nad swym każdym ruchem
w niepewny obraz zapatrzony.
Ostrożnie idziesz w dal bez celu
ostrożnie swym tanecznym krokiem."


Nie muszę Ci chyba mówić skąd to wziąłem, bo wiem że ten utwór jest jednym z Twych ulubionych 'grzegorzowych'.
Tutaj jest odpowiedź na pytanie postawione w Twym poście. Chociaż ja sam nie do końca je rozumiem, bo co oznacza "lepiej korzystać z teraźniejszości"? To chyba oznacza cieszyć się jeszcze bardziej tym co się ma, tym czym żyjemy, ale jeżeli cieszymy się jeszcze bardziej, tym bardziej jest nam "żal" kiedy to utracimy.
Żałować można złych decyzji, a za tym co piękne można tęsknić. A tęsknota może mieć dwa oblicza (jak sądzę):
1- destrukcyjne, demobilizujące, przybijające nas i obierające siły do działania
2- ukazujące nam, że stać nas na szczęście, że nam może się ono przydarzyć i mobilizujące nas do działania w celu osiągnięcia szczęścia, które mamy w zasięgu ręki, ale jak śpiewała A.M.Jopek- jest ulotne.

A wracając do odpowiedzi na pytanie Twoje, musimy żyć tak, by nie wyglądać jak osoba z fragmentu "Linoskoczka". Musimy mieć cel, dążyć do niego i być pewnymi tego do czego dążymy. Jednocześnie musimy mieć w sobie coś szalonego, nie możemy zastanawiać się nad każdym ruchem, bo osiągniemy niezwykłą technikę w rozwiązywaniu problemów, ale ta technika pochłonie nas na tyle, że stracimy ten nasz... cel.


zakręciłem się jak pokrywka od twista.

na rozluźnienie posłuchajcie proszę.


PS i powiedz proszę co rozumiesz przez 'lepsze korzystanie z teraźniejszości'

wtorek, 27 lipca 2010

refleksyjnie

"Na zawsze i na wieczność, uczyńmy z życia święto,
By będąc tu przez chwilę, wszystko zapamiętać."



Od ponad tygodnia powyższy fragment dźwięczy mi w głowie.
PP i Ty czytelniku, zwróć uwagę jak rzadko mówimy o tym, że coś dzieje się ostatni raz. Znacznie większą wagę przywiązujemy do pierwszego razu, pierwszy dzień w szkole, pierwsza komunia, pierwszy mleczny ząb, pierwszy stały, pierwszy sex…
A co z ostatnim razem?
W większości przypadków nie możemy go przewidzieć, ale o nim nawet nie myślimy.
Przecież kiedyś po raz ostatni powiem, że Cię kocham, umieszczę ostatnią notkę, ostatni raz przytulę… Ale także zrobię mnóstwo innych rzeczy, które niekoniecznie będą towarzyszyć odejściu a zmianie…

Chyba się starzeje…
Ostatnio często wspominam, rozpamiętuję… oglądałam kilka dni temu stare zdjęcia, ze 100dniówki, z wizyt u Ciebie… kiedyś, zupełnie nieświadomie pojechałam do Ciebie ostatni raz z Młodą…

Gdybyśmy lepiej korzystali z teraźniejszości, myślisz, że niektórych spraw, było by mniej żal?


czwartek, 8 lipca 2010

"Bo gdy się milczy..

to apetyt rośnie wilczy."

Dziękuję Ci za oskrzydlone okno z (jak podejrzewam) 'naszej' kawiarni.

Przypominają mi się moje 17 urodziny i Ty... i moja mina, którą widziałaś i ogólne porycie z mojej strony (wiem, że mało poetycko, i proszę o wybaczenie) :)

A wczoraj to był taki... dobry dzień. Od jakiegoś czasu można było wrzucić na luz, odpocząć, zapomnieć o studiach, sesji, egzaminach... (tzn z tymi egzaminami to nie do końca tak, bo o 1000 pisałem egzamin z Bezpieczeństwa Nawigacji, który- nie chwaląc się przecież- zdałem na 4,0) ;) Po prostu wszystko wczoraj się układało tak dobrze jak tylko mogło.

No i telefon od Ciebie odebrany na 'szkolnym' korytarzu, takie telefoniczne połączenie służby zdrowia i infrastruktury morskiej przez nasze jakże skromne i cudowne osoby ;)

Czekam na wyjazd ze Szczecina, jeszcze tylko egzamin jutro i w poniedziałek uciekam nad morze, skąd później do Jarosławia (przez Szczecin ;) ) a wtedy i Rzeszów odwiedzony będzie- koniecznie :)

Posłuchajcie i czekajcie na gościa z kapeluszem :)

środa, 7 lipca 2010

mimo złej pamięci wiem:)


Tak skromnie, bo się na praktyki do gabinetu wybieram...


Ty wiesz czego ja Ci życzę:)


z najlepszymi, najserdeczniejszymi, najcieplejszymi i najbardziej MoskFiczowymi życzeniami:)









niedziela, 20 czerwca 2010

spełnione marzenia.

Dzisiaj wszytsko kręci się wokół marzeń... Począwszy od myśli Ameli na faceeboku mówiącej o trudnych czasach dla marzycieli. Idąc spełnić swój obywatelski obowiązek, w swojej starej już nieistniejącej podstawówce wspominałam, gdy jako dziecko szłam z mamą oddać głos, wrzucałam karteczke do urny a jak byłam grzeczna to mogłam nawet zakreślić(mamy ręką) odpowiednie nazwisko. Wtedy, chyba za każdym razem marzyłam o tym, żeby samej swoją własną karteczkę wrzucić. I co? Dzisiaj kiedy marzenie stało się rzeczywistością... gdzieś mi to umknęło...

Chwilę temu oglądałam bajkę, z wątkiem marzeń... Z naszymi marzeniami jest tak, że albo walczymy z onie z całej siły i w rezultacie mijamy się z celem, albo, kiedy już je osiągniemy-spowrzechniamy. Zapominamy o wszytskich trudach, pracy, cierpliwości...


wtorek, 1 czerwca 2010

dewagacje znad mleka nierozlanego

przede mną stoi 'mleko łowickie 0,5%' i kobieta z pudełka uśmiecha się do mnie.
tylko gdyby nie ten majtkowy niebieski karton... :)

"Dziś są Twoje urodziny, mimo złej pamięci wiem. Wybacz, że nie śpiewam sto lat, ale cóż..." już Ci zaśpiewałem jakieś 23 godziny temu :) I Ty wiesz, że ja słaby w składaniu życzeń jestem, ale już nie mogę doczekać się piątku i przyjazdu do Ciebie :)

Pamiętam, jak przeżywałaś, że musisz złożyć papiery o dowód jeszcze tak całkiem niedawno, byliśmy w spożywczaku obok Twojego bloku. I słońce świeciło :)
Cudownie wspominam pobyt u Was :) i wybory miss i 'salon piękności SZOPKA' i Was dwie robiące się na bóstwa :) to były czasy :)
i ogórki rozsypane w drodze powrotnej z mojej działki :) bezcenne wspomnienia. wspomnienia są czymś, co sprawia, że możemy powiedzieć, że jesteśmy szczęśliwi (no albo nie..). Ja tak dzisiaj w tramwaju stwierdziłem, że są czasy całkiem nieodległe, na wspomnienie których serce mi się śmieje :) Czasy poznania naszego, wakacje przed liceum, Hiszpania, matura i wakacje po niej...
I Tobie SZCZĘŚCIA (a raczej R A D O Ś C I! )

dla Ciebie

pp

poniedziałek, 10 maja 2010

myślenie-mówienie

Dzisiaj jadąc w autobusie (co swoją drogą bardzo lubię), uświadomiłam sobie, że w większości przypadków najpierw mówimy, robimy a dopiero później myślimy. Co gorsza, w tym momencie wcale nie zwracamy uwagi na to, że swoim postępowaniem możemy krzywdzić drugą osobę.
Uważamy się za gatunek myślący, ba... nazywamy się mądrymi, inteligentymi, dlaczego wiec nie wykorzystujemy tej przypadłości w życiu codziennym? w szarych zwykłych relacjach? i w tych najważniejszych?
Wśród tych kilku pytań narodziło się w mojej głowie jeszcze jedno: czy to kiedykolwiek się zmini? Pewnie nie, a patrząc na natasrające tempo życia, napewno: nie!
Może już w tym nasz urok, że działamy nieprzemyślanie?
Najważniejsze chyba to to, aby wyciągać jakieś wnioski na przyszłość...

Ja wyciągnęłam...

przepraszam!

czwartek, 29 kwietnia 2010

powrotny

a dzień dobry, dzień dobry!
Proszę ja Ciebie wróciłem. Cały, zdrowy, i nawet bez zbytnich obstrukcyjnych objawów choroby morskiej.
Ogromnym minusem podczas rejsu było jedno- zero kontaktu ze światem zewnętrznym, oprócz rozmowy przez radio ze stacją nabrzeżną nt pogody w danym rejonie i rozmowy z pozostałymi 38 osobami będącymi na pokładzie.
A podczas rejsu można było na prawdę ciekawe wnioski wysnuć z tego co się robiło tam i tego co się będzie robić kiedyś. Mogę pływać, ale mam swoje wymagania :)
:P- mm :) (Ty chyba wiesz Kochanie o co z tym chodzi) :) a jak nie to Ci powiem :)
czekam na list z płytą od Ciebie! a teraz uciekam i napiszę cośśś kiedyśtam

jak zawsze ja
skruszony pp.

sobota, 3 kwietnia 2010

Triduum!

Te trzy tak tajemnicze, niesamowite i wspaniałe dni, oczekiwane przez cały rok...

Wiesz doskonale o czym mówię:)

Wczoraj do późna siedzenie sam na sam z Nim, w pustym prawie i cichym kościele... Wcześniej rozmowa z Kordkiem:)
Dzisiaj to co uwielbiam, godzinne święcenie jajców, tradycyjna już wymiana jajami;)

i oczekiwanie na wieczór... jeden z bardziej magicznych w całym roku:)

a teraz?

prawdziwie radosnych Świąt i Zmartwychwstania!


koszyczek ze stokrotkami;)

lepszej sposobności nie będzie :)

jest Wielka Sobota czas radosnego oczekiwania.

to będą najdziwniejsze i "naj-inniejsze" święta w moim życiu,
może dlatego, że pierwsze takie...

ale Ty mi powiedziałaś, że człowiek musi brać odpowiedzialność za swoje czyny,
a każdy wybór coś za sobą niesie :)

uwielbiam czas Triduum Sacrum! cały rok na to czekam,
no i rok temu nie byłem w Jarosławiu w WS.

A dzisiaj cudowne śpiewanie się szykuje, i psalm żydowski z Bartkiem i Danielem.

czuję, że żyję!

a Tobie Czytelniku- Wesołych Świąt!!!


Posłuchaj- utwór na dziś.

stefek

środa, 10 marca 2010

po prostu

* * *

W miasteczku, w którym ludzie wymieniają uśmiechy---
gdzie nie ma nic niezwykłego
w pokoiku, o który kasztan się roztrąca---
gdzie żyjesz poza sobą

Mówiąc "Aniele Stróżu" --- rozmyślasz co rano,
że święty drepce tam, gdzie fruwa anioł
Nikt twych trudów nie liczy, a jeśli ocenia---
to słusznie, że ci przyjdzie umrzeć z przemęczenia

Złóż swój żal do pamiątek---

i pomódl się ze mną---
o tę świętość---
najprostszą, jak wróbel powszechną

Jan Twardowski


!!!

czwartek, 4 marca 2010

z góry Nam i całkiem pod wieczór

Ty to mnie jednak znasz...
Co ja mam Ci napisać? Że też się cieszę?
To będzie prymitywne, bo to jest oczywiste.
Ale co mi tam... 'też się cieszę!!!!!'.
Nie zapomnę jak spotkaliśmy się na 'tym brzydkim peronie po Przeworsku' :)
Ja miałem wtedy niebieską kurtkę Kobieto :)
A Ty różowy plecak :) i śniadanie u sojki... :)

dzięki za sen z miss podczas eurowizji :), jedną kostkę brukową, sałatkę, trzeźwe myślenie za mnie,
szczerość, studniówkę, ciacha te dobre i obiady cioci, za to że na ścianie wiszę,
za to że przy monitorze jestem i za wspólne Jasminum.

z góry Nam i całkiem pod wieczór

może i prymitywny, ale szczęśliwy
stefan

czwarte urodziny;)

Na wstępie przepraszam, że znowu ja:)
ale dzisiaj nie wyobrażam sobie innego, bardziej adekwatnego miejsca do napisania tego:

Kochany PP, z okazji CZWARTYCH urodzin naszej znajomości, życzę Ci dalszej cierpliwości, wytrwałości i spełnienia!



ps.4 lata temu była sobota...było zimno, ale nie padało, Ty miałeś pomarańczową kurtkę i się myliłeś w klaskaniu;)

piątek, 19 lutego 2010

podróż na gapę!

Ja też muszę!
Dzisiejszy dzień był cudowny, ze szczęścia chce mi się płakać... z wdzięczności za te chwile, za tych CUDownych ludzi, za pasję, za zrozumienie, za odmienność i podobieństwo!

Słucham Twojej piosenki i jeszcze bardziej chce się żyć, mimo iż ten weekend mnie przeraża, nowy semestr, nowe postanowienia, nowe obowiązki, nowy odcinek do pokonania na drodze do zawodu....

Dzisiaj dzięki R. odbyłam podróż na gapę do wnętrza siebie... zaczęłam od początku...
obrazek z piesem i stół... jaki miała Babcia K., Sąsiadka, mieszkająca drzwi obok... stół, przy którym jadłam niezapomniane ziemniaki, rozbijałam głowę, robiłam pierwsze kulinarne kroki...
Wczoraj z szafki wypadło mi jej zdjęcie... Przypadek?
Na pewno... Starannie zaplanowany!

I wiesz co? Masz rację!
Zasady nie są przejawem "staroświeckości" a świętości!
i... życie o którym PP napisałeś(w zdaniu o zmianie poglądów) zdefiniowałabym raczej jako doświadczenia.

Patrzę na zegarek, który zatrzymał czas na prawym nadgarstku firmy "bajnowak".
Tak... to był dobry czas!

bo dobrze mi :)

dawno miałem ochotę na napisanie czegoś.
dlatego muszę to teraz wykorzystać!
dawno tak miałem, żeby po prostu się cieszyć...
nareszcie! chyba tęskniłem za tym.
przyczyniła się do tego stanu piosnka ta
przeczytałem maila od żony mej, a za chwilę wychodzę na piwo z Danielem i Mundkiem.
wszystko pomału się układa.

a tak 'baj de łej'...
osoba, która przestrzega swoich zasad nie jest staroświecka. ale zasady często utrudniają życie.
a to czy akceptujemy czasami sytuacje, które były dla nas kiedyś nie do zaakceptowania, świadczy o tym, że się zmieniamy, że kształtuje się nasz światopogląd... a czasami życie nas zmusza do zmiany zdania...

"biegnij tam zostaw wszystkie dawne troski, życie trwa..." :)

ja :)

wtorek, 16 lutego 2010

moje;)

SDM, a raczej odwlekanie notek uświadamia mi, że tak naprawdę w każdej chwili zmienia się punkt patrzenia na różne sprawy. Tak trochę filozując, mam wrażenie, że my sami tak naprawdę mamy znikomy wpływ na nas samych a wszystko zależy od zbiegu bardziej lub mniej przypadkowych sytuacji, relacji... Trochę tak jak z facetami i kobietami i rządzeniem... Fakt, faceci rządzą światem, ale my nimi... ba... robimy to tak, aby byli przekonani, że decyzja zależy wyłącznie od nich...
Zaplątałam?
To dlatego, że pół godziny temu się obudziłam.

Zmieniając temat...
Dzisiaj zrozumiałam jak bardzo kocham swoją pasję:)
Mieliśmy dzisiaj wyjątkowo intensywną próbę, połączoną z warsztatem wszytskich możliwych elementów wchodzących w teatr... Pot spływał ze mnie strumieniami, musiałam śpiewać, odczuwałam ogromny dyskomfort, robiłam to przy mega profesjonaliscie... a i tak robiłam to z ogromnym zaangażowaniem i uśmiechem i... radością;)
Musiałam się tym podzielić:D
i to co, że dla kogoś to wszytsko może być bez sensu, ale to moje bez sensu i będę go bronić! Bo to jest moje najlepsze!

i na koniec piosenka dnia, którą Pani Monika dzisiaj w ramach rozgrzewki nam zapuściła:)

poniedziałek, 8 lutego 2010

takie życie.

mam nieodpartą pokusę wysłania fragmentu piosenki.
tzn napisania tutaj. ale NIE! nie zrobię tego, bo to będzie wygodnictwo.
dlatego napiszę coś od siebie- przepraszam.

człowiek to istota tak okropnie dziwna... i to chyba potwierdza, to że jestem człowiekiem.
dzisiaj poważna rozmowa z mamą... o studiach, o magisterce, pływaniu, życiu... żonie......
i taka dziwna nicość ogarniająca i uśmiech na pysku mym. "just smile and wave boys"-madagaskar.
wszystko jest nie tak jak sobie zaplanowałem. ironia! komizm sytuacji! nie wiem!

a później spotkanie z kluską i szwędanie się po mieście, talarki w 'czarnej' i kelner, który jest... dziwny.
ale jest jaki jest w sumie, niech sobie będzie, i szczęśliwy niech sobie będzie.

jest głupio. nie pytać dlaczego, po prostu jest.

takie życie.

ja.

piątek, 5 lutego 2010

szczęście?

Miałeś rację! wiersz mi się spodobał, nawet zachwycił:)


definicja szczęścia wg Wikipedii:
Szczęście jest emocją, spowodowaną doświadczeniami ocenianymi przez podmiot jako pozytywne. Psychologia wydziela w pojęciu szczęście rozbawienie i zadowolenie.

pp: Radość bez szczęścia jest do huja.
mm: Idę kupę.


I ja za ten wczorajszy dzień-dziękuję!
i za angola;)!

coś idealnego

BĄDŹ POCHWALONA CISZO...

Bądź pochwalona ciszo, która jesteś we mnie,
zrodziłaś się późno, ale jeszcze nie za późno.
Przemykam się przez ciebie całkiem chyłkiem,
bo jesteś we mnie przyczyną i skutkiem,
bo jesteś wszystkim, co we mnie.

Bądź błogosławiona cierpliwości,
która tak bardzo byłaś mi potrzebna,
a na którą tak długo, ach, tak długo czekałem,
aż przyszłaś i przypomniałaś mi,
że być cierpliwym to ważne,
bo jesteś wszystkim we mnie.

Bądź pozdrowiona samotności moja,
tak skrząca się jak drobne krople deszczu na drutach.
Samotności będąca granicą poznania,
bo w tobie odnajduję siebie jak najbardziej,
bo jesteś wszystkim, co we mnie.

Bądź mile widziana szarości moja,
szarzyzno moich pochylonych dni
i siwizno mych włosów,
które z wolna zapominają o swej czerni,
bo jest mi z tobą przytulniej i swojsko,
bo jesteś wszystkim, co we mnie.

I bądź mi przywitana dojrzałości pokorna,
już nie chełpiąca się byle cym i byle jak.
Dojrzałości otwarta niby wielka rana.
Pocieszycielko świetlista
w ogromnej zadumie istnienia,
bo jesteś wszystkim, co we mnie.
Amen.

Tadeusz Ross


dziękuję za ten dzień, który minął godzinę i osiemnaście minut temu :)

poniedziałek, 1 lutego 2010

sankowo:D

Byłam na sankach! dzisiaj, znowu;) było wspaniale;) zwłaszcza, jak koledzy młodsi (chyba ich wiek razem wzięty nie przewyższał mojego, ale cóż....czy wiek tam chodziło? NIE, o dobrą zabawę) powiedzieli, że złączymy sanki i razem pojedziemy;) Skubańce siedli z tyłu, i wcale się nie przejęli, tym, że nie umiem kierować i... do teraz czuję prawy pośladek:) ale warto było:D

W radio(radiu?) leci piosenka, którą bardzo lubię o znanym refrenie: " w życiu piękne są tylko chwile"... i tak jest... dlatego warto zabiegać o każdą chwilę.

Ale sanki są super;)

fot:K.J

czwartek, 28 stycznia 2010

pod wpływem piosenki

piszę właśnie po powrocie z piętra 8 gdzie jest impreza bo ogłoszone wyniki z egzaminu z matmy :)
no ale się zmyłem, bo.. tak. postanowiłem, że dzisiaj nakarmię nasze dziecko jakimś niekoniecznie smacznym pożywieniem, aczkolwiek pożywnym mam nadzieję.

posłuchajcie proszę piosenki, która jest... rewelacyjna. to ona przyczyniła się do dzisiejszego wpisu.

dzień, który skończy się za około 51 minut minął mi pod znakiem... nauki. chociaż nie tylko, nie czarujmy się. ale już zaczynamy kminić tę nawigację. kąty kursowe, kursy rzeczywiste, dewiacje, zboczenie... tylko, że ja chcę już do Radomia, do domu, do Rzeszowa... a tutaj... egzamin u Jadźki przede mną. ale damy radę.

dobrze, że się do mnie odzywasz Panno mm. potrzebuję tego. i Wy się odzywajcie- Wy, którzy to czytacie :)

pp. :)

niedziela, 17 stycznia 2010

czaso-przestrzeń:)

Pierwsze słowa skieruję do Ciebie PP, bo i tak mam wrażenie, że tylko my tutaj jesteśmy w tej... czasoprzestrzeni:D swoją drogą fajne słowo...czaso-przestrzeń:) Mam bardzo dobry humor, o czym za chwilę, więc będzie chyba rekordowo długo:) zobacz, że to coś, co zupełnie spontanicznie i nie przemyślanie nazwałam ładnie CZASOPRZESTRZENIĄ, pozwala nam być obok siebie...

Wracając do wstępu, niechcący kliknęłam na "nasz adres" i od razu chcąc go zmienić na inny poraził mnie Twój pomarańcz;) zaskoczyłeś mnie:D mam wrażenie, że moja mina była podobna do tej, kiedy otworzyłam Ci w piżamie i mokrych włosach:D

Postanowiłam od razu odpowiedzieć:-)
Mam dzisiaj bardzo dobry humor, jest prawie 14. a mnie już tyle sympatii spotkało, że można tym cały tydzień obdzielić:)
Cudowne kazanie, jedyna w swoim rodzaju Msza, wiadomo gdzie, komplementy od o.a, 2miśki:), telefon z zaproszeniem na koncert moherów, umówione spotkanie, Twoja niespodzianka...:) i cenna porada...:) Czasami jest tak, że mała rzecz a cieszy:)
Nawet przy skończeniu bitej śmietany... cóż... wszystko się kiedyś kończy, na bitą śmietanę przyszłą pora właśnie dzisiaj:)

Coraz częściej sobie uświadamiam, że jesteśmy szczęściarzami, że mamy biało-czarnych:) Nawet TUTAJ do nich nawiązujemy.
Mówiłam, że będzie długo, Kochany PP, aby Ci umilić czas Systemu Eliminacji Studentów...:) to dla Ciebie powiedzmy myśl na każdy dzień:)


http://kapselek.1k.pl/

a tutaj piosenka, której nie rozumiem, ale dostałam ją kiedyś od osoby mimo wszystko ważnej w moim życiu, ona zawsze dodaje mi energii, dlatego dziele się nią z Tobą i Tobą i innymi:)

ps. i tak ustaliliśmy ostanio, że ja bardziej:D

Z pamiętnika mojego- którego nie mam..

Nie patrzcie na tytuł tego wpisu- coś musiałem wpisać, a to mi do głowy przyszło...
Za mną na gałęzi (górna część łóżka piętrowego na AMce tak się zwie) śpi mój współlokator. Na biurku ogólny nieogar.... Woreczek z Super-pharmu bom chory był i rutinoskorbin, klucze, blok milimetrowy, termometr, linijka, ekierka, kalkulator, opakowanie na fioletowe pióro, kubek brudny z cytryny i cukru, trójkąt nawigacyjny papier toaletowy Velvet, który nigdy się nie kończy bo jest taaaki długi, przenośnik, kalendarz.... i co najważniejsze- kubek z moją czerwoną herbatą.
Przede mną wisi zdjęcie żony mojej, z którą bym się chętnie zobaczył... Może by tak po drodze do Szczecina zajechała?.. I zdjęcia z Jamnej (w sumie nasze wspólne też jest z Jamnej). No i nieśmiertelne hasło przyświecające nauce w pokoju 506A- "To wszystko jest kwestią psychiki. Im bardziej chcesz, tym mniej wchodzi".
Otacza mnie stos ściąg... Chemia Budowa i Stateczność, Konstrukcja maszyn, Fizyka... wszędzie są one... ściągi, czy to może świadczyć o zbliżającej się sesji? TAK! PRAWIDŁOWA ODPOWIEDŹ!:)

No dobrze, kończę ten dziwny wywód... miałem ochotę napisać coś, więc to zrobiłem. I dzisiaj posucha będzie- żadnych piosenek, zdjęć... tylko słowa me :)


Pozdrawiam Ciebie Czytelniku,
paweł stefan


PS Bo na forum to chcę powiedzieć Żono ma- Kocham :D