poniedziałek, 26 października 2009

z tygodnia ostatniego.

nie wiem od czego zacząć....

wszystkie słowa będą do Ciebie. po pierwsze nie gniewam się, że nie pisałeś... ja też. i już na pewno nie zaniedbałeś... z resztą codziennie zaniedbujemy tysiące spraw... nasze zdrowie, nasze marzenia, naszych bliskich...
tłumaczenie? i tak zawsze jest bez sensu... zazwyczaj robimy to przed osobą, na której nam zależy a ona i tak nie dowierza.

z ostatnich kilku dni:
poniedziałek-cisza... reszty nie pamiętam. Cisza to zagłuszyła. No i Mała Moskwa przyszła na świat.
wtorek- wieczorem kilka elektronicznych słów... ulga...
środa- przełożone zaliczenie z paliczków, nadgarstka i śródręcza... samotna chwila w ad rem... czekanie... szpital-gościnnie. Nie widziałam Małej-chorowała. później miłe spędzenie połowy nocy z H i jej kolegami z gór.
czwartek-nareszcie spotkanie! przy nim bezpieczna! magicznie... i szczerych słów kilka na koniec ukoronowanych adekwatnymi tekstami umuzykalnionymi radiowo.
piątek-niespodzianki dwie osobowe, jedna Jackowa z Krakowa, druga Kordkowa z Warszawy. Znowu magicznie, niesamowicie... miło.
sobota-cały czas domowo.
niedziela-o 10.00 dziecięco, później SS-Spacerowo-Smokowo... znowu magicznie, bezpiecznie. trochę snu i dziwny wieczór, z Nimi! najpierw śmiech, złość, łzy... pijana szczerość. tak dziwnie jeszcze chyba nigdy nie było. a przyjaciel to ktoś, kto przychodzi, gdy reszta świata odchodzi. Minio przybiegł... jesteśmy kwita. rok temu moczył moje ramie... wczoraj ja jego... a on? patrzył na moje mokre policzki jakby z satysfakcją, jakby chciał zapamiętać ten widok, jakby czuł... później angielsko

Głupie wszystko! I najgorsze, że z jego ulubionej stacji radiowej każda piosenka o tym przypomina! Pasuje... jak w czwartek...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz